Aleksander Zniszczoł zakończył sezon z rekordem życiowym wynoszącym 235,5 m, bijąc rekord Adama Małysza o 5 m i zbliżając się na zaledwie metr od wyniku Dawida Kubackiego.
Zniszczoł opowiada o długim sezonie, ciężkiej pracy i wytrwałości, która doprowadziła go do osiągnięcia tak dobrych wyników:
To był długi sezon, często mieliśmy wyjazdy, takie połączone, które trwały po dwa tygodnie zanim wróciliśmy do domu, ale z drugiej strony fajnie, bo było co robić. Do czasu Turnieju Czterech Skoczni miałem tylko dwa punkty, ale cały czas wierzyłem w siebie. Wiedziałem, że jestem dobry, że stać nie na dobre skakanie, latem biłem rekordy. Co mi mgło stać na przeszkodzie? Stała głowa. Poukładałem, podenerwowałem się trochę. Potem ruszyło – wyjaśnia Zniszczoł.
Skoczek opisuje swój rekordowy skok, który przekroczył wynik Adama Małysza, i wyraża radość z tego osiągnięcia.
– To był naprawdę piękny skok – opowiada o ostatniej próbie sezonu, w której poszybował na 235,5 m. – Tak wysoko to jeszcze tu nie latałem. Była super rotacja. Jak tylko zobaczyłem, że mam taką wysokość, to się napiąłem i już potem poszło. Chociaż mogłem skoczyć jeszcze dalej, bo za szybko podszedłem do lądowania. Ale jak zobaczyłem, że przekraczam tę linię, która wskazuje 230 metr, to pojawił się banan na twarzy i mówię sobie: lecimy dalej! Żona mi wczoraj mówiła: Olek, muszą Ci zagrać tę <<Planicę>>”. Powiedziałem: „spokojnie, będą grali”. No i zagrali. Pobiłem rekord Adama Małysza!
Zniszczoł osiągnął najlepsze wyniki pod okiem Thomasa Thurnbichlera, ale jest również wdzięczny trenerowi Maciejowi Maciusiakowi, z którym wspólnie wykonali dużo pracy, prowadzącej do sukcesu.